Jak świętuje Jeevodaya
Rodziny katolickie żyją w zgodzie z rodzinami hinduistycznymi, dzieci chrześcijańskie siedzą w jednej ławce szkolnej z muzułmanami. Nikogo nie dziwi, że muzułmanin śpiewa pieśni podczas Mszy św., a hinduista zachowuje post ścisły w Wielki Piątek. Przed wejściem do kościoła wszyscy zdejmują buty, kobiety najczęściej mają nakryte głowy podczas modlitw.
W Jeevodaya – miejscu założonym i prowadzonym przez katolików – można na co dzień doświadczyć dialogu międzykulturowego, a przede wszystkim wielkiego szacunku w sprawach wiary i religii.
Święto światła
Na co dzień po terenie Ośrodka biega kilkaset dzieci, podczas święta Diwali nagle robi się pusto. Wychowankowie mają wtedy przerwę w szkole i rozjeżdżają się do swoich domów rodzinnych. Zostają tylko stali mieszkańcy Jeevodaya, dzieci, których domy są bardzo daleko i te, które nie mają swoich rodziców.
– Diwali trwa ok. 5 dni. Na początku solidnie przygotowujemy się do świąt. Robimy zakupy, sprzątamy, przygotowujemy posiłki. Dbamy też o to, by nasze stroje były odświętne, najlepiej, jeśli zostały specjalnie zakupione na tę uroczystość. W tym czasie domy, drzewa, sklepy mienią się światełkami. Wieczorem, trzeciego dnia świąt przystępujemy do wspólnej modlitwy. Potem jest czas na wspólną kolację i wystrzały fajerwerków – tłumaczy Saru Gupta, obecnie studiująca medycynę w Warszawie, absolwentka szkoły w Jeevodaya. Pochodzi z rodziny hinduistycznej. – Diwali ma swoje źródło w historii, jaka spotkała Ramę i Sitę. Pewien król na prośbę swojej ulubionej żony zesłał swojego syna Ramę na wygnanie do dżungli. Chodziło o to, by władzę przejął inny syn króla. Według mitycznej opowieści kiedy Sita została porwana przez demona Rawanę, Rama pospieszył z ratunkiem. Zwyciężył, dzięki czemu małżonkowie po 14 latach szczęśliwie mogli wrócić do królestwa. Diwali symbolizuje oświetloną drogę powrotną Ramy oraz wyraża radość ze zwycięstwa nad złem.
– Przed Diwali przygotowywane są specjalne dekoracje przed domami usypane z kolorowego proszku, a także przepyszne słodycze. Budynki i drzewa mienią się światełkami. Największą atrakcją są iluminacje świetlne, sztuczne ognie, fajerwerki – opisuje Manoj Bastia, student zarządzania, który przybył do Polski w 2007 roku. Jego dziesięcioosobowa rodzina mieszkająca na stałe w Jeevodaya wyznaje hinduizm. Zaszczytną funkcję pełnił jego dziadek w kolonii dla trędowatych – był pudżiari i składał ofiary bogom w imieniu pozostałych członków społeczności. Tylko najmłodsza siostra Maria – jako jedyna z całej rodziny – jest katoliczką. Ojciec dziewczynki poprosił o ochrzczenie jej, ponieważ jej życie było zagrożone po urodzeniu.
Diwali to święto światła, niosące ze sobą przesłanie zwycięstwa: dobra nad złem, światła nad ciemnością, prawdy nad kłamstwem. Dla chrześcijańskich członków społeczności Jeevodaya to nic innego, jak przypomnienie prawdy o Zmartwychwstaniu Chrystusa, który pokonał śmierć i przyniósł światu nadzieję. W dniu Diwali ks. Abraham, opiekun duchowy, a jednocześnie dyrektor Ośrodka, odprawia Mszę św. w indyjskim rycie, siedząc na podłodze obok niskiego ołtarza. Diwali to również czas spotkań, a więc szansa na pojednanie – dla skłóconych przyjaciół, krewnych, sąsiadów, podobnie jak ma to miejsce podczas chrześcijańskich Świąt Bożego Narodzenia.
– Od trzech lat świętujemy Diwali w Warszawie – mówi Manoj – Obchodzimy je w niewielkim gronie tutejszych przyjaciół przy uroczystej kolacji. Wszędzie ustawiamy zapalone świeczki. Na parapecie, na stole, wokół kominka. W tym czasie mamy normalne obowiązki, chodzimy na zajęcia. Nie to co, w naszym domu, w Jeevodaya, gdzie jest to czas przeznaczony wyłącznie na świętowanie.
Festiwal kolorów
– Nocą poprzedzającą święto Holi rozpalamy duże ognisko, które symbolizuje spalenie wszystkiego „złego”, które wydarzyło się w odchodzącym roku. Następnego dnia, od rana, zaczyna się „strzelanina” kolorowymi proszkami, również wymieszanymi z wodą. Każdy chce trafić innych, ale też być pobrudzonym. Dzieci, ale też i starsi, mają z tego sporo frajdy – Manoj opowiada o Holi, festiwalu wiosny i kolorów, który jest obchodzony podczas pierwszej wiosennej pełni księżyca w hinduskim miesiącu phalgun.
Podczas pełni księżyca? Dla posiadaczy terminarzy i komórkowej agendy brzmi to dość egzotycznie. Na prowincji indyjskiej ludzie ciągle posługują się kalendarzem księżycowym. Holi bardzo przypomina nasz śmigus-dyngus, z tą niewielką różnicą, że tutaj używa się proszków we wszystkich kolorach tęczy, na sucho albo mieszając z wodą. W taki właśnie sposób żegna się w Indiach hinduistyczny stary rok, a rozpoczyna nowy. Święto jest jednodniowe, dlatego wszystkie dzieci zostają wtedy w Jeevodaya.
– W moim rodzinnym mieście Raigarh na wieczorne palenie drewna wychodzą jedynie mężczyźni. Kiedyś chciałam tam pójść, ale mama wytłumaczyła mi, że nie jest to miejsce odpowiednie dla dzieci i kobiet. Za to od rana wszyscy zaczynają bawić się na równych prawach. Może tylko starszych traktuje się specjalnie i trochę się ich oszczędza. U nas – z racji wieku i doświadczenia – są oni obdarzani większym szacunkiem – mówi Saru. – Tego dnia najlepiej jest nałożyć starsze, zniszczone ubrania. Ten proszek, niestety, trudno sprać. Chociaż najbardziej efektownie te kolorowe plamy wyglądają na białych szatach – śmieje się.
Uroczystości chrześcijańskie
Kalendarz świąt katolickich w Jeevodaya jest szczególnie bogaty. Wszyscy mieszkańcy, niezależnie od wyznania, uczestniczą w świętowaniu takich uroczystości jak: Boże Narodzenie, święto Wincentego Pallottiego, Triduum Paschalne, Wszystkich Świętych, uroczystość Chrystusa Króla. Poza tym dzieci codziennie uczestniczą we Mszy św. porannej i wieczornym różańcu, kiedy to modlą się za swoich dobrodziejów, dzięki którym mają szansę na lepsze życie, na zdobycie edukacji.
Podczas obchodów Triduum Paschalnego szczególnego znaczenia nabiera wielkoczwartkowy gest umycia nóg dwunastu katolickim mężczyznom przez pallotyna, ks. Abrahama. Są wśród nich także trędowaci. – Pochylenie się i obmycie stóp zniekształconych trądem to dla mnie zawsze ogromnie głębokie przeżycie Ewangelii … – napisała w jednej ze swoich relacji z Jeevodaya dr Helena Pyz..
– Po tej ceremonii Ojciec przytula swoich braci i daje im specjalnie przygotowany na tę okazję chlebek – opowiada Sita Nishad, absolwentka szkoły w Jeevodaya. Po zakończeniu Mszy wielkoczwartkowej rozpoczyna się adoracja Najświętszego Sakramentu, która trwa do północy. W Wielki Piątek kolejnymi stacjami Drogi Krzyżowej są domy chrześcijan mieszkających w Jeevodaya. A adoracja krzyża tego dnia gromadzi wszystkich, bez wyjątku. Dorośli trędowaci, którzy często utracili godność, odnajdują zrozumienie w Jezusie Chrystusie – najpierw poniżonym, umęczonym, odrzuconym, cierpiącym, ale zmartwychwstałym.
W styczniu, podczas obchodów święta Wincentego Pallottiego odbywa się uroczysta Msza św. z „pokazem” tanecznym. - Jak byłam w domu, również tańczyłam razem z innym dziewczynami. Ubrane w sari tanecznym krokiem wchodziłyśmy do kościoła. Tańczyłyśmy również, prowadząc procesję z darami podczas ofiarowania. Na zakończenie Mszy św. wszyscy śpiewali piosenkę dla naszych księży, bo to ich święto patronalne – wspomina Sita – Tego dnia, jak w każde duże święto, jadamy wspólnie kolację. Cała wspólnota razem, inaczej niż na co dzień, kiedy je się oddzielnie, w grupach. Sita aktywnie brała udział w codziennej liturgii. Intonowała piosenki i rozpoczynała wspólną modlitwę. Robi to również, kiedy na czas wakacji wraca do swojego domu, do Jeevodaya.
Ważnym przeżyciem religijnym są obchody uroczystości Chrystusa Króla. Po zakończeniu Mszy św. rozpoczyna się procesja eucharystyczna po terenie Ośrodka, bardzo przypominająca tę „naszą” w uroczystość Bożego Ciała. Temu wydarzeniu towarzyszą również przedstawienia scenek biblijnych na drodze procesji, przygotowanych przez młodzież. Anna Sułkowska z Sekretariatu Misyjnego Jeevodaya tak opisywała to święto, kiedy odwiedziła Jeevodaya w 2008 roku: -Dzieci i dorośli mieli w rękach kolorowe chorągiewki, a dziewczynki sypały „kwiatki”, to znaczy małe kawałki pociętej kolorowej bibuły (…) Uczestnicy procesji, w większości wyznawcy hinduizmu, kilkakrotnie stawali, by wznieść okrzyki ogłaszające Jezusa Królem Świata, Indii, Jeevodaya.
Adwent, czas oczekiwania na przyjście Pana Jezusa rozpoczyna się losowaniem imienia osoby, za którą w tym czasie będziemy się szczególnie modlić. Kolejka ustawia się przed ks. Abrahamem, który trzyma naczynie pełne karteczek z wypisanymi imionami zarówno mieszkańców Jeevodaya, jak i niektórych przyjaciół, pomocników Ośrodka, którzy znają tę tradycję. W ten sposób strona polska duchowo łączy się ze stroną indyjską. Poprzez modlitwę za wylosowanego „Christmas friend”.
23 grudnia mieszkańcy Jeevodaya spotykają się na tarasie, na dachu przychodni przy „choince”, przyozdobionym drzewku cytrynowym. Dzieci otrzymują od Świętego Mikołaja – tradycyjnie ubranego w czerwony strój – słodycze i różne drobiazgi.
– Kilka razy za Mikołaja przebrał się nasz „wujek” Sonau, który pracuje jako kierowca – zdradza Sita. W tym czasie Jeevodaya jest pełne gości. Byli wychowankowie, pracownicy spoza Ośrodka, mieszkańcy okolicznych miejscowości przybywają, by wzajemnie złożyć sobie życzenia i po prostu pobyć razem.
W Jeevodaya obchodzony jest także inny niż w Polsce Dzień Matki. Inny, bo katolicki. Święto przypada 27 sierpnia, w liturgiczne wspomnienie św. Moniki, znanej z tego, że wymodliła nawrócenie i świętość swojego syna, Augustyna. W uroczystej Mszy św. uczestniczą wszystkie matki. Wchodzą do kościoła w procesji ze świecami, przynosząc dary ofiarne. Sita opowiada o tym dniu: - Po Mszy św. wszyscy śpiewają tradycyjną piosenkę. Mamy obdarowują dzieci cukierkami, a same też dostają jakieś słodkości od dzieci.
Narodowo i podniośle
W Jeevodaya obchodzone są również święta państwowe. Co roku, 15 sierpnia, boisko szkolne w Ośrodku zapełnia się brązowymi mundurkami. To dzieci gromadzą się, by świętować utworzenie niepodległego państwa indyjskiego i pomodlić się za swój kraj. 26 stycznia obchodzony jest natomiast Dzień Republiki, święto upamiętniające przekształcenie Indii w republikę, zatwierdzenie demokratycznej konstytucji w 1950 roku.
Z okazji tych dwóch świąt narodowych, dzieci i młodzież ze szkoły w Jeevodaya również przedstawiają swój program patriotyczno-artystyczny. – Uczniowie przygotowują przedstawienie teatralne, czasami też jakiś występ taneczny. Na boisku jest wywieszona nasza flaga. Śpiewamy pieśni narodowe. Jest bardzo uroczyście! – mówi Saru.
Święto braci i sióstr
W sierpniu w całych Indiach obchodzone jest święto Raksha Bandhan (Rakhi). Na znak przyjaźni „siostry” zawiązują „braciom” rakhi (kolorowe nitki) wokół nadgarstka, obdarowują słodyczami. Rakhi, podobnie jak Diwali, jest świętem ruchomym. Przypada w czasie pełni księżyca. „Siostry” i „bracia” nie muszą być złączeni więzami krwi, braterstwo ma tutaj raczej wymiar symboliczny. Dzień wcześniej wszyscy wyruszają na zakupy, by zaopatrzyć się w rakhi i słodkości. – Tradycja głosi, że pewien król, który na znak miłości otrzymał od swojej siostry taką bransoletkę, obiecał, że będzie ją chronił i się nią opiekował. Świętujemy w domu, ale nie zapominamy o „braciach” mieszkających gdzieś dalej, wysyłając im z tej okazji listy z dołączonym rakhi – Manoj tłumaczy istotę święta.
To dzień pełen radości. Do Jeevodaya zjeżdżają się rodziny dzieci, by razem spędzić ten świąteczny czas. Przywożą ze sobą różne smakołyki, co szczególnie cieszy milusińskich. Smutek pojawia się tylko na chwilę – gdy zbliża się chwila rozstania rodziców z pociechami.
Święto Rakhi przekroczyło też granice Indii. A było to tak. Polscy rodzice, którzy zaadoptowali chłopca z Jeevodaya, powiedzieli swoim dwóm synom, by podzielili się zabawkami z młodszym „bratem” w Indiach. Zgodnie z tą prośbą, Wawrzyniec i Kajetan przekazali swoje ulubione samochodziki, które za pośrednictwem dr Heleny dotarły do Ośrodka. Odpowiedzią na ten gest była reakcja starszej siostry Ambrożego, która napisała list do polskich „braci” swojego brata, uznając ich również za członków rodziny. W kopercie znajdowały się dwie rakhi.
Agata Napiórkowska
Horyzonty Misyjne, nr 2 (IV-VI) z 2011 r.