WESPRZYJ TERAZ

Senior Ośrodka

2019-11-21

Radheshyam Danta urodził się około 1959 r., gdy rodzice, po wielu latach małżeństwa, prawie utracili nadzieję na potomka.  Pochodził z kasty braminów. Matka chodziła do aśramu, przez wiele dni pościła i modliła się – wyczekiwany syn przyszedł na świat ze zniekształconą nóżką. Drobne kalectwa są uważane w Indiach za szczególne naznaczenie przez bogów. Chłopiec rozwijał się normalnie, w wieku około pięciu lat, mimo kalectwa, poszedł do szkoły. W tym właśnie czasie, pewnej nocy, którą spędził u krewnych, zniknęła jego matka. Dopiero około czterech lat później poznał przyczynę. Gdy w szkole podczas przerwy w zajęciach chłopcy kąpali się, ktoś zauważył na jego plecach i ramionach brzydkie, czerwone plamy. Radheshyam zapamiętał tylko dramatyczną sytuację, gdy nauczyciel, który dotychczas zajmował się nim troskliwie, kazał mu usiąść w kącie i zabronił komukolwiek zbliżać się do niego. Chłopiec zaczął VI klasę, ale po tym wydarzeniu powiedział ojcu, że więcej do szkoły nie pójdzie.

Ojciec odwiózł go do matki, która mieszkała w kolonii trędowatych w Raipurze. To tam w 1970 r. znalazł go ks. Adam Wiśniewski i zabrał do Jeevodaya. Krótko potem wyjechał na kurs leprologiczny do znanego ośrodka kształcenia kadr medycznych Velore w Tamil Nadu. Tymczasem trąd Radhesyama nie poddawał się typowemu leczeniu. Chłopiec gorączkował i był bardzo słaby. Ks. Adam po powrocie wysłał go natychmiast właśnie do Velore, gdzie stosowano już najnowocześniejsze leki. Radheshyam zapamiętał ten prawie trzyletni okres jako wielką łaskę, którą otrzymał od Boga. Miał bowiem świadomość ciężkiego przebiegu swojej choroby, znał też ewentualne jej skutki, jako że jego matkę trąd strasznie okaleczył. Po powrocie do Jeevodaya poprosił ks. Adama o chrzest św. i przyjął imię Thomas. Miał już około piętnastu lat, gdy zaczął naukę od początku – wcześniej znał tylko język uriya. Wszystkie egzaminy do matury włącznie zdawał jako ekstern. Pragnął iść drogą powołania zafascynowany służbą trędowatym braciom, jaką pełnił jego Opiekun, chciał pomagać ks. Adamowi w pracy lekarskiej. Jego losy potoczyły się jednak inaczej.

Opuścił Ośrodek i ożenił się, ale nie poradził sobie poza Jeevodaya – mimo, że ukończył kurs paramedyczny, nigdzie nie było pracy dla naznaczonego trądem. Tylko żona zarabiała pracą fizyczną na utrzymanie rodziny. Mieszkali w raipurskiej kolonii z matką Radeshyama. Gdy urodził się ich pierwszy synek, poprosili ponownie o przyjęcie i zatrudnienie w Ośrodku. Po śmierci ks. Adama i odejściu z Ośrodka s. Barbary przez pewien czas pełnił rolę prezydenta Stowarzyszenia Jeevodaya zarządzającego Ośrodkiem.

Radeshyam miał pięcioro własnych, dorosłych już dzieci. Najstarszy syn Michael, laborant medyczny, ożenił się i ma 2 dzieci. Córka Aruna Roshni jest nauczycielką w klasach początkowych, a najmłodszy Xavier jest trenerem sportowym w naszej szkole angielskojęzycznej. Anju, pielęgniarka, pracuje w szpitalu w Raipurze, zaręczona, ślub planują jeszcze w tym roku. Anjela pracuje dorywczo. W jego domu wychowały się jeszcze 2 bratanice żony po przedwczesnej śmierci ich mamy. Żona Radheshyama, Lorencja, pracowała w naszej szkole, zmarła  przed czterema laty.

Na zaproszenie Sekretariatu Misyjnego Jeevodaya Radheshyam odwiedził Polskę w październiku 2011 r. Ostatni okres życia naznaczony był chorobą, częstymi pobytami w szpitalu w związku z koniecznością dializowania, ale Radheshyam nie poddawał się. Wstawał, jeździł wózkiem, potem chodził przy pomocy balkonika, a w końcu podpierając się jedną kulą łokciową. Zaczął przychodzić do przychodni i pomagać w pracy zespołu. Po ostatniej dializie wystąpiły komplikacje, doszło do zatoru w mózgu i po 4 dniach zmagania się z chorobą, 15 listopada, Radheshyam Thomas Danta zasnął na zawsze.

Do zobaczenia w niebie.