WESPRZYJ TERAZ

Miłość zawsze ubogaca

2018-04-16

„Miłość nigdy nie zubaża. Miłość zawsze ubogaca. Kiedy dajemy coś innym, nigdy nie tracimy. Dziękuję za wszystko, co robicie dla Jeevodaya. Warto się dzielić z innymi, podejmować wysiłek dzielenia się tym, co mamy” – mówił ks. Stanisław Garncarek podczas dorocznej Pielgrzymki Pomocników i Przyjaciół Jeevodaya, która odbyła się 7-8 kwietnia na Jasnej Górze. Słowa kapłana miały wielką moc, szczególnie w kontekście tematu tegorocznego spotkania: 25-lecie akcji Adopcji Serca. W pielgrzymce wzięło udział ok. 40 pątników z różnych stron Polski, a gościem honorowym była dr Helena Pyz, która aktualnie przebywa w Polsce na zasłużonym urlopie.

Pierwszy dzień pielgrzymki rozpoczęliśmy modlitwą Anioł Pański w kaplicy Domu Pamięci Prymasa Tysiąclecia. Następnie odbyło się spotkanie poświęcone aktualnej sytuacji Ośrodka Jeevodaya. „Wielokrotnie mnie pytają, jakie mam plany. Nie mam planów i marzeń. Jedynym moim marzeniem jest to, aby to, co robię, służyło ludziom. Będę w Jeevodaya tak długo, jak długo będę tam potrzebna. Co dalej? Pan Bóg wie. Jakoś się to wszystko ułoży. Ufam Opatrzności Bożej” – mówiła w swoim wystąpieniu dr Helena. Z bólem opowiadała także o trudnościach i problemach Ośrodka, związanych z decyzjami i postawą dyrektora szkoły, ks. Ashtona oraz dyrektora Ośrodka ks. Elebiusa, pallotynów z prowincji raipurskiej. Poinformowała o nowo podpisanej umowie o współpracy pomiędzy pallotynami i Instytutem Prymasa Wyszyńskiego, wyrażając nadzieję, że  sytuacja w Ośrodku zmieni się na lepsze. Dr Helena podkreślała również, jak wielka jest potrzeba pomocy dzieciom z rodzin trędowatych: „Dzieci, które do nas przychodzą, naprawdę niewiele umieją z codziennych czynności. Trzeba je nauczyć zasad higieny, tego, żeby nie chodziły do śmietnika i tam nie grzebały. Żeby potrafiły odróżnić dobro od zła (…) Mam ogromną satysfakcję, gdy młodzi ludzie kończą szkołę, mogą założyć rodzinę, dostają dobrą pracę”. Dr Helena odpowiadała także na pytania pielgrzymów o młodzież z Jeevodaya i opowiadała, jak potężną pracę wykonują pracownicy przychodni w Jeevodaya. Odkąd przybyła ona do Ośrodka w 1989 r., przychodnia zarejestrowała ponad 100 tys. pacjentów.

Małgorzata Smolak, prezes Fundacji Świt Życia, przedstawiła zebranym kilka filmików nagranych podczas jej ostatniej wizyty w Jeevodaya. Zaprezentowała scenki z życia Ośrodka: pracę w przychodni, wydawanie pensji pracownikom rolnym, przyjmowanie pacjentów w Kuteli, pracę w kuchni, przygotowywanie ryb, pożegnanie dr Heleny przed jej wyjazdem na urlop do Polski. Wspomniała, że Fundacja ma w planach projekt pomocy Saricie, córce Sity, mieszkanki Jeevodaya. „To bardzo zdolna i pracowita dziewczyna. Kiedy prowadziłam w Jeevodaya zajęcia dla młodzieży – mówiła Małgorzata Smolak – na każde zajęcia była przygotowana. Było widać, że ciężko pracuje. Chciałaby zostać lekarzem. Teraz zrobiła maturę. Będzie zdawać na medycynę. Jeśli dostanie się na studia, myślimy o tym, by wesprzeć jej edukację”.

Opiekę duchową nad pielgrzymką roztoczył ks. Stanisław Garncarek. Podczas sobotniej Mszy św. kapłan zwracał uwagę na to, że Pan Bóg mówi do nas nie tylko z kart Pisma Św., ale poprzez wydarzenia. Podkreślał potrzebę nawiązania relacji z Panem Bogiem. „Potrzebujemy osobistego spotkania z Chrystusem, żeby nasza wiara nie była tylko wiedzą religijną czy światopoglądem. Muszę spotkać Chrystusa bardzo osobiście. Wejść z Nim w dialog, który się nie kończy (…) Po to Kościół każdego roku wraca do wydarzenia Zmartwychwstania i każe uczestniczyć w tym misterium, żeby każdy mógł powiedzieć: widziałem Pana. Bóg to ktoś, kto stale się mną interesuje, jakbym tylko ja jeden istniał na świecie. On jest nie tylko blisko, ale jest cały dla nas”. Zachęcał do głoszenia Ewangelii czynem, słowem i modlitwą każdego dnia.

W sobotni wieczór pielgrzymkowy odbyła się również uroczysta kolacja, podczas której świętowaliśmy 70. urodziny dr Heleny Pyz. Jubilatka była ogromnie zaskoczona, kiedy zobaczyła wjeżdżający do jadalni tort, gdyż był to prezent-niespodzianka. Życzyliśmy naszej MAMI kolejnych pięknych lat w zdrowiu i żeby nie brakowało jej sił do pracy na rzecz Ośrodka.

W drugim dniu pielgrzymki wspominaliśmy śp. Anię Sułkowską, która przez wiele lat kierowała Sekretariatem Misyjnym i była pomysłodawczynią pielgrzymek na Jasną Górę. Następnie dr Helena przedstawiła krótką historię Adopcji Serca. Wspominała o tym, jak woziła w kieszeniach do Indii tysiące dolarów, wszystko było niezorganizowane. Dr Helena opowiedziała, jak trafiła na jeden list pani z Kanady (za życia ks. Adama Ośrodek był utrzymywany głównie przez Polonię wojenną), która prosiła o „przydzielenie” innego dziecka, skoro poprzedni chłopiec odszedł. Opowiedziała o tym śp. Elżbiecie Krukowskiej, założycielce Towarzystwa Przyjaciół Trędowatych. I od tego się zaczęło. Nazwa „Adopcja serca”, ustalenie sposobu wpłat, komunikacji wzajemnej, deklaracji czy bazy darczyńców – to wszystko powstało dużo później. Sekretariat stał się wzorem do naśladowania i wiele organizacji zaczęło również prowadzić „adopcję na odległość”.

„Adopcja kojarzy się z sierotami, ale tutaj wszystkie dzieci są adoptowane – mówiła dr Helena - Pieniądze idą do wspólnej kasy. Niektóre dzieci wymagają leczenia, inne potrzebują sukieneczki. Żadnemu dziecku niczego nie brakuje (…) Ta więź jest uzdrawiająca dla ich serc. To jest ważniejsze niż to, czy dziecko się nauczy, zdobędzie wiedzę. To nie chodzi o naszą satysfakcję, ale rzeczywistą pomoc konkretnemu dziecku”. Akcja „Adopcja Serca” trwa od 1993 r. i przez te wszystkie lata pomoc otrzymało ok. 1200 dzieci. 

Następnie pielgrzymi-rodzice adopcyjni dzielili się swoimi świadectwami. Obecni na pielgrzymce Maria i Kazimierz opowiadali o swoich ukochanych dzieciach w Jeevodaya. W 1994 roku objęli pomocą Tomeshwari, która dzięki ich wsparciu nauczyła się zawodu i obecnie pracuje jako technik-oftalmolog. Gdy dziewczyna zakończyła naukę, adoptowali chłopca – Omkara.  Pani Zofia mówiła o adopcji: „To część naszego życia. Ze zdjęć naszych córek adopcyjnych zrobił nam się spory album. Dzięki tym spotkaniom, prezentowanym filmom i zdjęciom czujemy się tak, jakbyśmy tam byli. To taka nasza dodatkowa radość życia”. Pani Wiesława, nauczycielka geografii, która od lat wspiera Ośrodek, mówiła, że zawsze miała na swoim biurku puszkę, do której jej uczniowie wsypywali po parę groszy na Jeevodaya. Potem ona te wszystkie grosiki przekazywała dzieciom z Indii.

Pani Renata wspominała: „Usłyszałam o Jeevodaya od pani Barbary Rajczyk. To był rok 1997. Otrzymałam wtedy karteczkę z numerem konta, włożyłam ją do szuflady i leżała tam przez 3 lata. Jadąc kiedyś do mamy z dziećmi, kupiłam pismo „Nowa wieś”. Przeczytałam artykuł lekarki, która spędziła pół roku w Jeevodaya. Wtedy postanowiłam wysłać pierwsze pieniądze. Po 9 miesiącach otrzymałam pierwszą dziewczynkę do adopcji”. Warto tutaj dodać, że pani Barbara Rajczyk miała ogromny wkład w rozpropagowanie dzieła Jeevodaya. Potrafiła opowiadać o tej polskiej placówce misyjnej wszędzie: u lekarza, w kolejce po mięso, w pociągu. Jeździła od parafii do parafii i ze wzruszeniem opowiadała o potrzebach trędowatych.

Pani Janina również dowiedziała się o Jeevodaya od p. Barbary Rajczyk. „W 2007 r. przydzielono mi Raja. Niedawno odszedł i wtedy poprosiłam panią Małgosię z Sekretariatu o dziewczynkę. Teraz mam pod opieką Aarushi Ekka, która w lipcu skończy dopiero roczek. Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę”.

Wzruszająca jest też historia p. Małgorzaty, która po śmierci syna poczuła, że chce adoptować dziecko. „Dostałam córeczkę i jej data urodzin zgadzała się z datą urodzin mojego synka. Dziewczyna poszła na pielęgniarstwo, na okulistykę, z czego jestem bardzo dumna. Teraz mam chłopczyka. Dalej ciągnę tę adopcję. To pomaga w życiu”.

Ważnym elementem pielgrzymki była możliwość nawiedzenia Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej: modlitwa indywidualna czy udział w Apelu Jasnogórskim. W niedzielę pielgrzymi uczestniczyli we Mszy św. w Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej, podczas której brat śp. Ani Sułkowskiej, Szymon Sułkowski i Paulina Fiegiel zawarli sakrament małżeństwa.

W przerwach pomiędzy kolejnymi spotkaniami, wiosennymi spacerami, posiłkami i modlitwami, mieliśmy okazję poznania siebie nawzajem, zawarcia nowych znajomości, odnowienia starych. Każdy z nas mógł się poczuć członkiem wielkiej rodziny Jeevodaya. Pielgrzymka to coś więcej niż tylko wspólna modlitwa, to również serdeczne spotkanie w przyjacielskiej, wręcz rodzinnej atmosferze, to wymiana doświadczeń ofiarodawców,  pracowników Sekretariatu Misyjnego, reprezentantów Ośrodka Jeevodaya – osób, które łączy pomoc najuboższym, odrzuconym z powody choroby trądu.

(AN)