Czekam na moje dzieci
Pandemia sprawia, że sytuacja głodu i niedostatku, z jaką doktor Helena Pyz borykała się na początku swego pobytu w Jeevodaya znów może się powtórzyć. Lekarka nie traci jednak nadziei i mimo istniejących trudności niezmiennie powtarza: „mamy za co Bogu dziękować”. Wyznaje, że nie może się doczekać, aż Ośrodek ponownie wypełni się gwarem i śmiechem dzieci. Za nimi najbardziej tęskni.
Koronawirus ominął Jeevodaya, sytuacja w Ośrodku jest jednak trudna.
Doktor Helena Pyz: Rzeczywiście chorych na COVID-19 bezpośrednio nie spotkałam. Jesteśmy społecznością dość zamkniętą, a jednocześnie mamy duży teren. Tak więc mieszkańcy i przymusowi z powodu lockdownu goście nie mogli narzekać – mamy warunki, których można pozazdrościć. Zmieniła się jednak jakość życia: Jeevodaya jest miejscem służącym dużej ilości osób, dzieciom i dorosłym ze środowisk dotkniętych trądem, okolicznej ludności, w szkole i przychodniach – to wszystko w marcu ub.r. nagle się zmieniło. Brak transportu i lęk przed przemieszczaniem się spowodował, że niewiele osób korzystało z naszej przychodni, dzieci do internatów nie wróciły dotychczas, życie jakby zamarło. Nawet życie religijne było zamknięte w domach, choć mamy własny kościół na terenie. Staraliśmy się, dla własnego i wszystkich innych bezpieczeństwa, stosować do przepisów sanitarnych, choć jak powszechnie wiadomo, nie wszystkie były uzasadnione i sensowne. Powoli wracamy do normalności. Po zmianie ekipy księży udało się powrócić do kościoła przynajmniej na niedzielno-świąteczne Eucharystie i sprawowanie innych sakramentów, znów mamy wspólną modlitwę. Święta Bożego Narodzenia przeżyliśmy już podobnie jak w latach ubiegłych, tylko w bardzo uszczuplonym gronie.
Kiedy rozpoczęłaś pracę w Jeevodaya było naprawdę biednie, wręcz głodno. Pandemia sprawi, że ta sytuacja da o sobie przypomnieć?
Obawiam się, choć jestem optymistką, że ta sytuacja może się powtórzyć, a nawet okazać trudniejsza. Drożeją wszystkie produkty, co generuje wzrost kosztów utrzymania rodzin, a ci, którzy żyli z żebraniny po prostu nie będą mieli żadnego źródła utrzymania. Większość naszych pacjentów to ludzie bardzo ubodzy lub nędzarze, a dzieci z kolonii są na naszym całkowitym utrzymaniu przez dziesięć miesięcy w roku. Niezależnie od tego, jak wyglądało życie nie ma naszej zgody na obniżenie płac czy zwolnienie pracowników, nauczyciele są opłacani, mimo, że szkoła nie przynosi dochodów, a ich praca zmniejszyła się znacznie. Nawet niepracującym musimy opłacać ubezpieczenie i dawać połowę pensji sprzed pandemii. Żal mi tych, co nie mieli stałego zatrudnienia, ale musieli odejść. Z czego się utrzymają? Pewnie mają tylko jakieś dorywcze prace.
To był chyba „najbardziej cichy rok” w ciągu twoich ponad 30 lat w Jeevodaya. Myślę tu o braku dzieci i zamkniętych szkołach. Czy to będzie edukacyjnie stracony rok?
Niestety dla wielu naszych podopiecznych, właśnie tych najbardziej potrzebujących, to już jest poważna przerwa w edukacji. Obawiam się, że nawet umiejętności, które wcześniej nabyli, częściowo utracą. Przecież nikt w domu nie czyta, może czasem gazetę. Starsza młodzież zapewne szuka dorywczego zatrudnienia, żeby ulżyć rodzicom, jak zwykle robili w czasie wakacji, ale o to też dziś jest trudno. O nauce mało kto myśli. Ponieważ niewielka część uczniów korzysta z nauczania on-line, głównie z powodu braku sprzętu i dostępu do sieci, tylko ok. 30 proc. uczniów przystąpiło do półrocznych egzaminów i to głównie z sąsiedztwa. Dzieci i młodzież z odległych kolonii mają ten rok szkolny raczej stracony. Chyba, że bardzo się zmobilizują (zależałoby nam najbardziej na klasach 10 i 12) i spróbują swoich sił w egzaminach na zakończenie tego dziwnego roku szkolnego. Mam wielką nadzieję, że w nowy rok szkolny (czerwiec lub lipiec 2021) zacznie się już na poprzednich zasadach, tzn. z możliwością przyjęcia uczniów do naszych internatów, które staraliśmy się w tej przerwie choć trochę wyremontować.
Także w kontekście Indii wiele się mówi o nauczaniu zdalnym. Czy w tak ubogim społeczeństwie, gdzie nawet książki są marzeniem, nie jest to budowanie jedynie fikcji?
To jest mrzonka. Nasi uczniowie mają podstawy obsługi komputerów w swoich zajęciach, ale korzystają ze sprzętu szkolnego. Nie mają w domach własnych laptopów czy tabletów, a małe smartfony, które też mają nieliczni, nie wystarczają do normalnej pracy. No i zasięgu sieci też nie mają wystarczającej. Egzaminy zorganizowaliśmy tak, że ściągałam arkusze egzaminacyjne u siebie i drukowałam im, a potem wysyłaliśmy skany odpowiedzi. Ale to tu, gdzie są nieliczni uczniowie, dla których jest to jedyny dom.
Ten pandemiczny rok, to także czas zmian w Jeevodaya. Przyszło trzech nowych kapłanów, którzy przejęli odpowiedzialność za Ośrodek i szkoły. Po trudnym czasie jakby nowy duch wstąpił szczególnie w młodzież…
Nie tylko w młodzież! A może po prostu wszyscy odmłodnieliśmy? W dobrej, rodzinnej atmosferze wszystko staje się łatwiejsze. A wspólna praca przynosi konkretne owoce. Młodzi garną się do pracy nawet nie wołani, tryskają pomysłami. Może się nudzą? Ale w innych warunkach czas by przeciekł przez palce, a w sytuacji pewnego zamknięcia, poczucia zagrożenia i niepewności, podjęcie jakiejś aktywności pokazuje właśnie cel: wykorzystanie wolnego czasu dla dobra wspólnoty. Zaraz po zmianach personalnych, mimo, że jeden ksiądz musiał być na 14-dniowej kwarantannie, chłopcy ruszyli z pomocą. Porządki po ciężkim lecie (kwiecień, maj), zagospodarowanie terenu, drobne remonty i malowanie pomieszczeń, wobec braku pracowników z zewnątrz – rąk nigdy nie brakowało do pracy. Pomysł na plac zabaw uruchomił wszystkich – nie wiem jak i kiedy i nagle wyrosły przed moimi oknami sprzęty do zabawy, otoczone piękną zielenią. Okazało się, że są znów jakieś święta, gdzie warto wysilić się, żeby wszystkim mieszkańcom i zaproszonym gościom umilić czas. A remonty były konieczne i pilne, budynki są w dość kiepskiej kondycji. Różne poprawki w szkole też „migiem się zrobiły”. Hasło – odpowiedź! Tak działają uruchomione na nowo pokłady energii dobrze użytej.
Czy w tym trudnym czasie były jakieś szczególnie miłe chwile?
W ramach umilania życia okazało się, że można nawet mnie zaskoczyć. 18 sierpnia przyszłam na poranną Mszę św. kompletnie nieświadoma, że jest to jakiś szczególny dzień. A ktoś wynalazł w kalendarzu liturgicznym św. Helenę w tym dniu! Tu nie obchodzimy imienin, ale jak padło to imię we wstępie do liturgii, poczułam, że coś się święci! No i był to taki wzruszający moment – przecież nie można zabronić dzieciakom, małym i dużym, świętowania, jak sobie to tak zgrabnie wymyślili. Dobrze mnie znają, wiedzą, jak podejść! Takich zdarzeń przez ostatnich siedem miesięcy było sporo. Każda uroczystość: chrzest św., ślub, dzień nauczyciela, święta chrześcijańskie i hinduskie – to zawsze czas na radość i wspólne świętowanie.
Co ci daje nadzieję, gdy patrzysz na przyszłość Jeevodaya?
Przede wszystkim wiem, mam pewność, że Pan Bóg czuwa nad nami nieustannie. Jest już spory zastęp młodych ludzi, nie tylko katolików, wychowanych u nas, którzy przechowają i wniosą w swoje środowiska, przekażą następnym pokoleniom wartości, które poznali i przyjęli za swoje tu, w Jeevodaya. To było bardzo wyraźnie widać podczas zeszłorocznych obchodów jubileuszu 50 lat istnienia tego Ośrodka. W czasie pandemii też pomagali sobie wzajemnie, byli w kontakcie z nami i między sobą – to jest bardzo piękny owoc wyrosły na tym – prawie polskim – gruncie. To wielka radość móc w tym uczestniczyć.
Przyjaciele Jeevodaya są bardzo wierni i hojni. Czy chciałabyś im coś szczególnego przekazać?
Dzięki naszym darczyńcom i przyjaciołom, naszym „rodzinom adoptującym sercem” mamy wszystko, co jest potrzebne i nam i wszystkim, którzy na naszą pomoc czekają. Na wspomnienie o cieknących dachach, mimo pandemii, która przecież każdego jakoś dotknęła, w krótkim czasie zebraliśmy potrzebną kwotę. Zapewne na początek roku szkolnego (oby już w czerwcu, lipcu, o co się modlimy) będą potrzebne jakieś dodatkowe nakłady, spodziewamy się narzucenia różnych nowych standardów mieszkaniowych i w pomieszczeniach szkolnych. Ale to trudno dziś określić. Pozostańcie z nami w kontakcie, wesprzyjcie nasze usiłowania modlitwą, a jak pojawią się nowe wyzwania to Wam powiemy. Mamy za co Panu Bogu dziękować i wychwalać Go wspólnie.
Rozmawiała: Beata Zajączkowska