WESPRZYJ TERAZ

Zacznie się wielka bieda

2020-12-15

- Życie toczy się dalej. W tej chwili zmieniło ono bieg, na całym świecie, ale staramy się żyć normalnie – mówi dr Helena Pyz w rozmowie z red. Dorotą Niedźwiecką dla Telewizji EWTN. - Od marca praktycznie życie się zatrzymało w Indiach, my jednak nadal pomagamy chorym, przychodnia jest czynna. Szkoła działa na zasadach on-line tak jak wszędzie.

Dr Helena mówi o epidemii w Indiach, o tym, jak wszystko się zaczęło. – W momencie, kiedy ogłoszono stan pandemii w tym kraju i na całym świecie, pozamykano granice. Tutaj, wewnątrz kraju ustała wszelka komunikacja. To była końcówka marca, po egzaminach w naszej szkole. Dokładnie po święcie Holi rozpoczął się lockdown. Dzieci nie mogły wrócić. To było dla mnie dziwne, nie mogłam w ogóle tego zrozumieć, jak to możliwe, żeby nagle wszystkie pociągi stanęły. Okazało się, że nawet nie dojeżdżały do konkretnych stacji, tabory całe zostały opuszczone, autobusy stanęły. Ludzie na piechotę usiłowali przedostać do domów. Potracili pracę w swoich miastach, wrócili do swoich wiosek. Szli na piechotę kilometry, albo rowerami, albo innymi pojazdami. Motory i rowery to jest najczęstszy środek komunikacji. Nie można było się poruszać między stanami. W wyjątkowych momentach, można było się przemieścić z pozwoleniami, ale ogólnie obowiązywała kwarantanna.

Dr Helena opowiada o tym, jak mieszkańcy radzą sobie w tym trudnym czasie. -Młodzież czekała od wiosny do września, żeby dokończyć egzaminy. Już jest wynik, wszyscy zdali. No i studia są ukończone. No ale co dalej? Nie ma pracy. Nawet nie ma czego szukać. Jest źle. Myślę, że teraz zacznie się wielka bieda. Na samym początku troszkę zadbano o ludzi, wprowadzono jakieś ulgi, nawet rozdawanie jedzenia. Ale wiadomo, ile można rozdawać, jeśli się nie produkuje? To jest bardzo trudna sytuacja. Myślę, że teraz przybędzie więcej chorych.

Zmieniły się też zasady komunikacji publicznej. Pogorszyły się ogólne warunki życia. – Do autobusu może wsiąść tylko połowa pasażerów. A dawniej się upychało pasażerów kolanem. Ten, który prowadził autobus zarabiał pieniądze, a teraz on nie zarobi. Benzyna też w międzyczasie zdrożała. Bilet kosztuje dwa razy więcej. W związku z tym do przychodni nie przyjedzie taka gromada pacjentów jak przyjeżdżała kiedyś. Teraz przyjeżdżają własnymi środkami lokomocji (rowery, motory). W najbliższym czasie spodziewamy się najazdu, bo znowu nie będzie ich stać na leki. Większość będzie stać tylko na podstawowy ryż, z jakimś sosem. Sypną się choroby znowu. Sytuacja wygląda dramatycznie.

Dr Helena mówi też o tym, jak epidemia wpłynęła na edukację. - Szkoła nie została wznowiona, termin ewentualnej normalnej szkoły, przyjścia dzieci do szkół jest zawieszony. Miało to nastąpić w połowie listopada, po Diwali, teraz już się mówi, że do końca grudnia nie będzie zajęć, a najprawdopodobniej do końca stycznia. Po Dniu Republiki (26.01) być może dzieci wrócą do szkół. Co to oznacza? Część lekcji prowadzona jest on-line. Ale dla kogo? Dla tych, którzy mają przynamniej smartfony albo laptopy, no połączenie z siecią. Nasi nauczyciele pracują nad tym, część dzieci korzysta, oczywiście dzieci bogatszych. Z zewnątrz przychodzili ludzie, których stać na szkołę. Oni płacili, dzięki czemu częściowo utrzymywaliśmy szkołę. Nasze dzieci z kolonii niestety nie skorzystają, stracą rok, nawet zapomną to, czego się nauczyły w poprzedniej klasie. Co z tego, że pozdawały te egzaminy? Wrócą w przyszłym roku, może na początku maja czy czerwca, i tak będzie to bardzo duża wyrwa w ich edukacji. Trudno mi sobie wyobrazić, jak to dalej pójdzie. Naprawdę nie do przewidzenia.

To samo dotyczy młodzieży przygotowującej się do egzaminów. – Jeśli uczniowie wrócą pod koniec stycznia, to będą mieli tylko dwa miesiące nauki. Nauczyć się w dwa miesiące rocznego programu to nie jest wykonalne. Nawet dla najzdolniejszych. To jest smutna rzeczywistość.

Dr Helena nie mogła przylecieć do Polski na doroczny urlop, chociaż miała podróż zaplanowaną na 2 kwietnia. Chciała spędzić Święta Wielkiej Nocy z rodziną i najbliższymi w swojej ojczyźnie. - Zdarzył się lockdown. Ktoś mnie nawet namawiał na przyjazd, ale tak sobie pomyślałam, że może zdarzyć się tak, że ta zaraza będzie w pobliżu i trzeba będzie po prostu intensywnie udzielać pomocy. Więc ja jako lekarz będę potrzebna. Kapitan schodzi ostatni ze statku. Nie miałam zamiaru uciekać przed zarazą. Myślę, że jestem tu potrzebna - to jedno. A drugie - co bym w Polsce robiła, jak tam też wszystko było zamknięte? – tłumaczy Pani Doktor. Rzeczywiście, wszystkie jej dotychczasowe „urlopy” w Polsce równały się zapełnionemu po brzegi kalendarzowi. Wywiady dla mediów, spotkania w parafiach i w szkołach, spotkania dla stałych darczyńców Jeevodaya i wolontariuszy - wszystkie powyższe wydarzenia od marca 2020 r. zostały odwołane.

 

Cała rozmowa dla Telewizji EWTN dostępna jest tutaj:

 

https://ewtn.pl/aktualnosci/polka-ktora-leczy-tredowatych-swiadectwo/?fbclid=IwAR09BG6AJaoH8dhqGowItWFpyW7dENnRZm8aUyn4AcCPCA1VC-7VL_UmciQ