WESPRZYJ TERAZ

Trąd nadal zbiera tragiczne żniwo

2021-01-29

Ostatnia niedziela stycznia obchodzona jest jako Światowy Dzień Trędowatych. Jest to okazja do przypomnienia, że ta najstarsza choroba, o której zapomnieli już mieszkańcy większości krajów rozwiniętych, jest nadal groźna i w najuboższych rejonach świata wciąż zbiera tragiczne żniwo.

„Wielkim skandalem XXI wieku jest to, że trąd ciągle istnieje” – mówi doktor Helena Pyz, która wciąż diagnozuje nowe przypadki.

Mapa trądu pokrywa się ze światową mapą biedy. Czy pandemia może doprowadzić do wzrostu zachorowań na tę chorobę?

- Trąd nie jest chorobą sezonową, on jest w Indiach stale. Z samymi więc zachorowaniami na Covid-19 nie ma związku, choć ta nowa zaraza niewątpliwie dotyka częściej słabszych, a więc i naszych najbiedniejszych. Zwiększy się poziom niedożywienia, a więc znów spadnie odporność własna na różne choroby. Ale ilość zachorowań na trąd może nawet paradoksalnie spaść ze względu na większą izolację całych społeczności.  

Od marca ub.r. także przychodnia w Jeevodaya działała we wzmożonym rygorze sanitarnym. Czy mimo obostrzeń w przemieszczaniu się wciąż niesiecie pomoc?

- Podczas pierwszego lockdownu był w nas wszystkich jakiś lęk, najbardziej przed nieznanym, ale ja nie zastosowałam się do sugestii zamknięcia przychodni. Uważam, że skoro jesteśmy dla najbiedniejszych, to nikomu, kto akurat do nas trafi, nawet tylko dlatego, że ze swoim problemem nie będzie mógł dotrzeć do innego lekarza – należy się pomoc. Oczywiście pacjentów przychodziło niewielu, ale stosując maski, które rozdawaliśmy potrzebującym, rękawiczki i częstą dezynfekcję rąk nie zostawiliśmy nikogo bez pomocy. Dziś nadal mniej pacjentów do nas dociera, bo transport publiczny jest nadal niewielki, ale nie odmawiamy pomocy nikomu. 

Czy w czasie pandemii zdiagnozowałaś nowe przypadki trądu?

- Trąd jest w Indiach chorobą endemiczną, on jest, oczywiście miałam nowe przypadki trądu. Przynajmniej dwie osoby przyszły świadome, że może to być „ta” choroba, ale kilka osób nie podejrzewało, że ich zmiany na skórze zwiastują właśnie to schorzenie. Ciągle jeszcze wykrywamy trąd przypadkowo, gdy pacjent zgłasza różne, nie związane z trądem dolegliwości. Niedawno był też mężczyzna z bardzo zaawansowanym trądem, niestety chorobę lekceważył przez ponad rok. Takich pacjentów na szczęście jest coraz mniej. Zawsze wtedy zastanawiam się ilu następnych zaraził! 

W normalnych warunkach macie dwie przychodnie wyjazdowe, do których systematycznie dojeżdżasz. Jak jest teraz?

- Ostatnio jedną, tę dalszą od nas, zamknęliśmy, było tam coraz mniej zgłoszeń, a dotkniętych trądem wcale. Dojeżdżanie prawie 200 km nie miało sensu. Na miejscu jest przynajmniej kilka przychodni prowadzonych przez siostry zakonne, które znają nas i wiedzą, gdzie w razie potrzeby skierować pacjenta z trądem. Do drugiej dojeżdżamy nadal raz w miesiącu. Pacjentów jest niewielu, podobnie jak u nas na miejscu. 

Jakie nowe potrzeby uwidoczniła pandemia?

- W dziedzinie medycznej nie widzę różnicy, dajemy sobie radę i z badaniami specjalistycznymi i koniecznością leczenia szpitalnego. Najbardziej ucierpiał pion edukacyjny. Nasi wychowankowie nie wrócili po wakacjach, nowych uczniów też nie mamy. Część nauczycieli prowadzi zajęcia on-line, ale niewielu uczniów ma do tego dostęp, ponieważ brakuje im potrzebnych narzędzi: komputera, telefonu, dostępu do internetu. Dzieci uczą się w domach, gdzie przecież nikt ich nie pilnuje, po prostu z podręczników jak z samouczków. Jakie to przyniesie owoce, zobaczymy. Najprawdopodobniej, jeśli zaczniemy nowy rok szkolny w lipcu – młodsi uczniowie będą musieli zacząć od powtórki materiału z klasy, którą ukończyli ponad rok wcześniej. To będzie ogromna praca dla nauczycieli, żeby zminimalizować opóźnienia.   

Czy w tym czasie kryzysu władze Indii zadbały jakoś bardziej o najsłabszych, w tym trędowatych, którzy są najbardziej narażeni na zakażenia choćby ze względu na przeludnienie w slumsach, w których mieszkają?

- Owszem, na początku miały miejsce jakieś „gesty” zmniejszające nagle utracone możliwości zarobkowania, część osób z tego skorzystała. Myślę, że wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że muszą sami zadbać o siebie, bo możliwość uzyskania pomocy od państwa też nie jest na dłuższą metę możliwa. Cóż, myślę, że biedni ludzie nauczyli się sztuki przetrwania różnych kataklizmów w większym stopniu niż lepiej sytuowani. Ci, którzy nie mają nic, zadowolą się odrobiną; dla tych, którzy mieli wszystko, każdy drobny brak jest problemem. Może to brzmi sarkastycznie, ale tak pokazuje mi życie. Ludzie znający różne niedostatki mają zwykle szerzej otwarte oczy i widzą też potrzebujących wokół siebie. Samopomoc w takich środowiskach bardzo dobrze funkcjonuje.

Jak w tym roku będziecie obchodzić w Jeevodaya Światowy Dzień Trędowatych?

- Już od lat ten specjalny dla nas dzień obchodzimy dość skromnie. W Indiach jest to dzień śmierci Mahatmy Gandhiego (30 stycznia) i dlatego te uroczystości u nas są połączone. Wielki Gandhi jest przypominany nie tylko jako wyzwoliciel z okupacji angielskiej, ale też jako ten, który głosił ideę „bez przemocy” (ahinsa), najniższe kasty współziomków nazwał „dziećmi Boga” (haridżan), a w swoim aśramie gościł trędowatego, którym się osobiście zajmował. Mamy tego dnia uroczystą Mszę św. w intencji chorych, bliskich naszych dzieci, za tych, którzy nam pomagają i w tych intencjach będzie też wieczorna modlitwa. Ponieważ nie ma uczniów nie będzie w tym roku akademii w szkole.

O czym byś chciała przypomnieć Przyjaciołom i Ofiarodawcom Jeevodaya w tym szczególnym dniu?

- Wiem, że stale pamiętacie o nas i naszych potrzebach. Pragnę wam przypomnieć, jak jesteście dla nas ważni – z tytułu zainteresowania się naszym losem, ponieważ nas kochacie i chcecie pomagać. Dla was ten 68. już Dzień Chorych na Trąd nie jest taki ważny, bo już jesteśmy obecni w waszym życiu. On jest potrzebny, żeby świat nie zapomniał o wielkim skandalu XXI wieku, którym jest to, że trąd ciągle istnieje, co dość często musiałam wciąż „udowadniać” spotykanym ludziom.   

Rozmawiała: Beata Zajączkowska